Galeria SCENA

Nasze prace - Proza

Autor: Matt
Tytuł: Brzydota
Splot pięciu palców uderzył w pełni swojego napięcia. Jednakże pomimo sporej dozy nienawiści, karmiącej agresję silnej dłoni, ostateczny cios przyjęły najbliższe cząstki atmosfery. Rozproszone brutalnym gestem powietrze, swym gwałtownym rozstąpieniem podsycało nieco nastrój nieudolnej próby samouszkodzenia. Tuż po niecelnym uderzeniu, dziewczyna schowała impulsywną rękę pomiędzy kolana, lekko dociskając ich ściankami nerwową część niepohamowanej cielesności. A przede wszystkim, ściankami tych kolan dociskając w najmniejszej krzcie niełaskawą wobec siebie cielesność. Okrutną fizyczność, co przeplatała w sobie przemoc kata i blizny ofiary, odciśnięte zarówno na zszarganej mentalności, jak i uszkodzonej skórze. Chłodne podmuchy wiatru, wpływające rozchylonym oknem do pomieszczenia, pomimo betonowych barier zaczynały coraz mocniej smagać płaską twarz, silnym ciśnieniem w pięści kojąc nieco masochistyczne pragnienie. Przytłumiony wzrok pustych oczu uniósł się ku ścianie z dużym lustrem, wciąż unikając starcia z odbiciem. Kiedy intensywność uczuć wyjałowiała się, a ich bodziec przez moment mógł pozostać tylko niedalekim wspomnieniem nieprzyjemnych doznań, dziewczyna usiłowała zebrać troszkę bardziej stonowane myśli w jedną formę. Niestety jedyny kształt, jaki te chaotyczne skrawki wówczas tworzyły, przypominał zarys stanu zapalnego.

Całkiem niedaleki czas temu, po raz 35353 obiecała sobie nie znęcać się zbytnio nad ułomnościami swojego ciała. I po raz kolejny w niekontrolowanym odruchu niemal ponownie zadała sobie kolejne rany, prawie wypierając własne słowo z jakiejkolwiek wartości. O ile rozjątrzona skóra wewnętrznej strony przedramienia, rozharatane uda czy sine przebarwienia na linii żuchwy wizualnie w zakryciu nie sprawiały jej większego problemu, o tyle upływająca z piekących wnętrz sznyt krew była równie nieprzyjemnym doznaniem, co wieczorne oczyszczanie buzi w miejscu siniaków. Sekwencja zdarzeń powtarzała się co jakiś czas, postawiwszy swój pierwszy krok w wyizolowanym ze świata rzeczywistego umyśle. Chociaż dziewczyna tysiące razy starała się uniknąć poniżających splotów tendencji, zachłyśnięcie najboleśniejszym z widoków kompletnie separowało ją od realnego otoczenia. Podejmowanie ciągłej walki z bezmyślnymi reakcjami często bywało bezowocne. W twardo spiętych dłoniach kryła kilka strategii. Między innymi masę kosmetyków oraz kamuflaż ubrań. Jednak cały problem był podobnie brzydki do jej twarzy i nieustannie tylko zapętlał rytuały urodowe, czyniąc z nich głębokie obsesje. Wszelkie próby ukrycia szpetnej aparycji nie pomagały, a wychodzenie z domu stawało się coraz trudniejsze. Krzywe spojrzenia na mieście drążyły. Mijanie tychże spojrzeń uwalniało autoagresywne emocje, pożerając szczątki samooceny. Każdy zdawał się wyglądać lepiej. Na osobności owe emocje pasożytowały torturami wobec ciała. A czasem ubliżały, w podszeptach zalecając dożywotnie uśpienie brzydoty.

Nagle ekran telefonu oświetlił ściągnięte w smutku rysy. Wyświetlacz rozpromienił nie tylko kawałek buzi, ale także ciemne czeluści psychiki. Zakrzywione usta delikatnie unosiły swe kąciki ku kościom policzkowym. W elektronicznej szybce pojawił się obraz ilustrujący jej najwyższą wartość. Wraz z najpiękniejszym zdjęciem Jo powracały namiastki najpiękniejszych wspomnień. Liczne słowa osób, jedną treścią przekazujące 'jesteście niemalże identyczne', 'wyglądacie jak bliźniaczki', 'nie można odmówić wam podobieństwa', 'różni was tylko kolor oczu', 'klony' rodziły poczucie ulgi. Pocieszające komplementy dawały nadzieję, która zwykła niknąć w zwierciadle lustra.


Niejednokrotnie bywało lepiej. I będzie najlepiej. Jestem pewna. Wygląd ponad wszystko. I wszystkich. Utseende Jo är viktigast.


Zostaw swój komentarz
Nick:
Komentarz: